JESTEM

Każdego dnia uważnie obserwuję samego siebie, uczucia i emocje w moim ciele, prądy energii płynące z pola globalnej ludzkiej świadomości, naszej wspólnej doświadczanej rzeczywistości. Mam inicjatywę nad wszystkim tym, co mnie otacza, w mojej życiowej przestrzeni, energii wirujących fal widzialnego i nie widzialnego wszechświata.

W każdej codziennie wykonywanej czynności, w kontaktach z innymi osobami, wyrażam całym sobą JAM JEST – wiecznego nieskończonego ducha, ukształtowanego z fotonów nieśmiertelnego światła, zasilających mój kształt ludzkiego biologicznego ciasta.

Kocham wszystkie pokłady swojej wielowymiarowej istoty i jestem wdzięczny Stwórcy za to wszystko, że mogę poznawać i doświadczać cudu swojej nieskończonej wspaniałej boskiej natury, burząc ograniczające moją świadomość kolejne mury. Iluzji: wgranych w podświadomości programów, wzorców zachowań, dogmatów, przekonań, poglądów, osądów i innych niszczących moją wolność sądów o sobie samym i Świecie, Źródle i całym wszechświecie.

Wierzę w jedno, że Ja jestem dzieckiem Niepoznawalnego. Jego oddechem, nieustannie wirującym echem. Wiem, że nic już nie muszę, bo jutro gdy wstanę, to znów wyruszę na kolejną piękną wycieczkę, niezapomnianą przygodę, która rozpoczęła się, gdy wszedłem na drogę serca, intuicyjnego poznawania i doświadczania tego, czego nie rozumie i nie potrafi wyjaśnić moje Ego, ciągle pytające: po co? i dlaczego?

Ja jestem generatorem miłości, oświetlającym i przenikającym niezbadane ciemności. Strach jest zakresem częstotliwości na skali nieskończoności. Wypełniających pustkę przestrzeni, szumami fal radiowych, dźwięków nocnych cieni. Penetruję je i obserwuję, a gdy odczuwam w ciele i umyśle te wibracje, tworzące wciąż nowe obrazy i kreacje, po prostu czekam, nie reaguję. Nie utożsamiam się z nimi, ani ich nie blokuję, przepuszczam je przez siebie, a one odchodzą, nie boję się, bo wiem, że bez mojego przyzwolenia nic mi nie zrobią.

Ja jestem wszystkim tym, o czym myślę, z czym się identyfikuję, gdy obserwuję otaczającą mnie rzeczywistość. Sam świadomie dokonuję wszystkich wyborów. Zatapiając się w ciszy brzmienie, słyszę głos mojego serca, delikatny szept wszystkowiedzącego mędrca. Zawsze cierpliwie czekam, aż wyschnie umysłu rwąca rzeka. Wtedy „TO” się pojawia, moja głęboka duchowa cząstka w myślach mi podpowiada. Dlatego wiem, co mam każdego dnia zrobić, czym się zająć, co powiedzieć i odpowiedzieć, jak się zachować, w którym kierunku patrzeć i co obserwować.

Nie dbam o to, co będzie jutro, nie rozpamiętuję tego, co było wczoraj. Nie planuję przyszłości, nie organizuję mojej rzeczywistości. Nie określam celów na tarczy teleturniejów, zawodów i wyścigów, kreowanych przez społeczeństwo norm i stylów. Ja jestem tym, kim jestem i trwam „w tu i teraz”, przepełniony mocą bezczasowej teraźniejszości. Tkwię w kwantowym punkcie wiecznej nieśmiertelności. Czasu nie ma, są tylko tykające zegary, czasoprzestrzenne zamknięte wymiary, w których tkwimy bo za życia śpimy, nieświadomi tego kim jesteśmy i co potrafimy.

Ja jestem nadajnikiem i odbiornikiem, biologicznym półprzewodnikiem, przez który przepływa energia, elektromagnetyczne fale. Sam wybieram skalę, ich częstotliwość drgania i wibrowania, które odbieram w moim umysło – ciele jako fizyczne i metafizyczne doznania. One są także źródłem mojej elektromotorycznej i psychicznej siły. Jestem za nią odpowiedzialny. To moja moc tworzenia, budowania lub niszczenia.

Ja jestem inicjatorem zachodzących we mnie procesów. Wszystko we mnie i na zewnątrz jest w ciągłym ruchu, nic nie pozostaje w bezruchu. Nieustannie się poruszam, niesiony prądami intuicyjnych wyborów. Jestem wędrowcem, podążam szlakiem serca pięknych kolorów, barwnych kształtów i obrazów, fantastycznych krajobrazów. Rozwijam się każdego dnia, w moim ciele odbudowują się nowe nitki DNA. Moja świadomość wzrasta, percepcja się wyostrza, a zmysły poszerzają swój obszar odczuwania, dostarczając do mojego umysłu wciąż nowe doznania. Stoję u wrót nieśmiertelności, w obliczu prawdy nicości, która się przede mną wyłania, stawiając wciąż nowe wyzwania.

Jestem suwerenem wolnym od strachu fałszywych ograniczeń, otaczających mnie rzeczy i ludzi. Nie przywiązuję się do nich, tylko ich kocham. Nie krzywdzę i nie osądzam, nie krytykuję, ani niczego od Nich nie żądam. Zachowuję równowagę w braniu i dawaniu, będąc wdzięcznym za to co dostałem, przekazując miłość we wszystkim tym, co innym dałem. Moja zewnętrzna rzeczywistość organizuje się sama, jest harmonijna i doskonała. Wspiera mnie w moim wewnętrznym rozwoju, nie zakłócając mojego spokoju.

Zawsze mam więcej pieniędzy niż potrzebuję. Nie przywiązuję się do nich, tylko je szanuję. Nie blokuję ich naturalnego rytmu przypływów, ani nie martwię się w czasie ich odpływów. Są dla mnie energią, środkiem wymiany, potrzebnym narzędziem w procesie zwanym „doświadczenie JA JESTEM jako człowiek na planecie Ziemia.” Pieniądze mają dawać ciepło, a nie zamieniać w piekło mojego życia, wspaniałej drogi prowadzącej do poznania i odkrycia samego siebie.

Nie chcę i nie potrzebuję zdobywać skarbów tego Świata. Prześcigać się w kolekcjonowaniu zabawek z „Domu Wielkiego Brata”, stworzonych dla Nas ludzi w celu odwrócenia Naszej uwagi od wielkiej sprawy, jaką jest przebudzenie, przypomnienie sobie kim jesteśmy, po co żyjemy i w jakim celu tu istniejemy, w takiej, a nie innej postaci. Mam wszystko co jest. Każdy materialny przedmiot i każda rzecz jest w moim władaniu, dlatego nie myślę o jej zdobywaniu. Będę jej używał, kiedy sobie na mnie zasłuży, a wtedy to nie Ja, ale ona będzie mi służyć.

Jest tylko jeden cel istnienia, harmonijnego brzmienia nut w muzyce wszelkiego stworzenia. To nieustanny wzrost życia, ziarenek boskiej świadomości, dążący do poznania prawdy o niepoznawalnej MIŁOŚCI i odczuwania w jej drganiach jedności, ze wszystkim co jest i czego nie ma, w przestrzeni poznanych i niepoznanych wszechświatów Źródła Tchnienia.

NIE – usuń je z niektórych fragmentów tekstu , a dostaniesz odbicie, naszego świata prawdziwe oblicze. Śpiąc jesteśmy lustrami, odbijamy ten świat do góry nogami, a potem stajemy na głowie, próbując coś zmienić w Sobie.

Na koniec

Nie trzeba niczego chcieć, ani do niczego dążyć. Wysilać się, starać i spinać. Czekać na miłość, a przed strachem uciekać. Wystarczy sobie wszystko odpuścić. Odważyć się wypuścić z siebie nagromadzone przez całe życie lęki i fałszywe pragnienia. Zostawić na moment wszystkie sprawy. Uciec z miasta. Pójść do lasu, na łąkę, z dala od wszelkiego hałasu. Po obcować z przyrodą i z Samym Sobą. Zagłębić się w swoją wewnętrzną ciszę. Cierpliwie czekać i na nic nie narzekać. Zaufać sercu, wszystkowiedzącemu mędrcu, który wie, jak przerwać ten straszny sen.

Nic więcej nie potrzeba, by każde drzewo sięgnęło nieba.

Dzień po dniu staję TU, w ciszy mojej niezbadanej krainy. Wiem, że pewnej nieistniejącej godziny w wieczności, opadnie zasłona ciemności, odgradzająca mnie od poznania prawdy o Sobie.

Wtedy opowiem ją Tobie. Na razie ufam „CUDOTWÓRCY” w moim słowie, którego KOCHAM i mam w sobie. On sprawił, że moje życie się odmieniło, a wszystko samo się naprawiło.

Teraz codziennie gdy rano wstaję, staram się jak mogę NAJLEPIEJ wyrażać w działaniu wszystko to co napisałem i CZYTAŁEM CODZIENNIE.

Każdy sen się kiedyś skończy.

Dodaj komentarz